Malowanie chałup w Zalipiu

Skąd się wziął zwyczaj malowania chałup w Zalipiu?

Wszystko zaczęło się ponad 100 lat temu, gdy dziewczęta ozdabiały zadymione ściany kurnych izb białymi plamami, tzw. „packami”. Z chwilą pojawienia się pieców chlebowych z kominem plamy zaczęły przybierać coraz bardziej wymyślne kształty, a z biegiem czasu przeobraziły się w kwietne motywy. Najpierw zaczęto wprowadzać proste barwne pojedyncze lub pogrupowane wzory kwiatowe, a następnie rozwinęły się one do znanych dziś rozbudowanych form. Kwiaty wyróżniały się dosyć długimi łodygami („ogunami”) i okrągłym lub sercowatym kształtem.

 

Przykład zalipiańskiego zdobnictwa domów – wazon z kwiatami - dom Andrzeja Dymona (Zalipie), fot. arch. MOT

malunek - wazon z kwiatami


Gdzie ozdabiano domy malowanymi kwiatami?

Tradycja malowania domów występowała w dwóch głównych ośrodkach Powiśla Dąbrowskiego. Pierwszy - zalipański - obejmował Zalipie, Ćwików, Pilczę i Wolę Żelichowską, drugi stanowiła Borusowa, Hubienice i inne miejscowości.

Tak pisał, cytując Władysława Hickla, Kazimierz Witkiewicz:

Malują już to na papierze, już to wprost na ścianie, przyozdabiając co tylko jest w izbie, a więc: powałę, kredens, okna, okiennicę, (deszczułka do przykrywania otworu w piecu pie­karskim), „kaflowiec”, (piec ogrzewany ciepłem z pod kuchni angielskiej), a nawet ta­lerze, choć te w razie użycia, muszą być z farby obmyte. Farbę kupują dziewczęta w Dąbrowie albo w Tarnowie w proszku, który mieszają z mlekiem lub pokostem, a zamiast pędzla używają zazwyczaj brzozowego patyka namoczonego i rozstrzępionego młotkiem na jednym końcu. Pędzel taki jest oczywiście bardzo nieudolnem narzędziem; tem dziwniejsza, że niejedna z wielką zręcznością potrafi nim władać.

Farba rozrobiona w odpowiedniej ilości mleka da się dobrze użyć i nie kruszy się zbytnio. O ile dowiedzieć się mogłem, malarstwo to zaczęło się rozwijać dopiero przed kilku laty. Dawniej zadawalano się i dziś jeszcze zrzadka napotykaną wycinanką. Mówią, że jedną z pierwszych malarek była Curylówna, córka gospodarza w Zalipiu. Pobudką do chwycenia pędzla miało być malowanie kościoła; rzecz prawdopodobna, a uży­cie mleka do rozrabiania farby musiano podpatrzeć u zawodowego malarza. Ma­lowanki, czyli jak je lud nazywa „kwiatki” malują dziewczęta i młode mężatki prze­ważnie wspólnie, rysując („znacząc") poprzednio wzór ołówkiem.

Gotowe malo­wanki wieszają rzędem pod obrazami, między nimi albo też na półeczkach”. Witkiewicz dodaje: „Omawiając estetyczną stronę malowanek wspomina autor, że w zbiorach swych liczących kilkaset sztuk, spotkał fryz złożony z 20-tu zębów, a żaden z nich niepodobny do drugiego, choć całość na tem nie traciła. Trzeba tu wspomnieć, że właściwie zaletą sztuki ludowej jest wszelka rozmaitość zdobień ujętych w jedno­litą formę i że na tem właściwie tylko zyskuje a nie traci całość. Lud nie lubi się powtarzać i stąd wypływa ta swoboda w rzucaniu kwiatów, liści różnorodnych kształ­tem i charakterem. Jest to problem malarski bardzo trudny a rozwiązany w sztuce ludowej z łatwością, której pozazdrościć może niejeden wybitny dekorator.

 

K. Witkiewicz, Malowanki ludowe z okolicy Dąbrowy Tarnowskiej, „Rzeczy Piękne”, R. IV 1924 r. z. 1, s. 25-26.

Czego używano do malowania?

Początkowo do malowania używano wyłącznie naturalnych składników i materiałów. Pierwsze prymitywne pędzle robiono ze słomy prosianej (z prosa). Za pędzel służył również często brzozowy lub wierzbowy patyk rozbity na końcu młotkiem, a do malowania drobniejszych wzorów – pędzel z końskiego włosia, z grzywy lub ogona zwierzęcia, nawiniętego na patyczek. Do zdobienia stosowano również kłosy zbóż, np. prosa, żyta oraz niektórych traw. 

Przy malowaniu posługiwano się także stemplami, wycinano je nożem w świeżym buraku pastewnym lub ziemniaku, a farbę nanoszono palcem lub też przez zamoczenie w niej wzornika. Stempelki służyły do wykonywania odcisków, wzorów geometrycznych i motywów roślinnych. Często używano ich do odbijania pojedynczych kwiatów i listków, do których domalowywano później łodygi i inne elementy. Stosowano też, w celu ułatwienia sobie pracy, „patrony” czyli szablony z wyciętymi konturami wzorów. Wykonywano je z papieru pakowego, kartonu lub tektury.

A. Jackowska, Poglądy Zalipianek na sztukę, „Polska Sztuka Ludowa – Konteksty” 1983, t. 37, z. 1-2, s. 19.

 

W II połowie XX zaczęto używać pędzli zamiast drewnianych prymitywnych narzędzi co zdecydowanie zwiększyło komfort pracy i trwałość zdobnictwa.

Skąd brano barwniki do farb?

Gama kolorystyczna była wówczas bardzo skromna. Początkowo stosowano tylko dwa kolory: biały – otrzymywany z wapna rozrabianego z mlekiem krowim i jajkami, którym ze względu na trwałość bielono także zewnętrzne ściany domów, oraz czarny, uzyskiwany z sadzy wybieranej z komina, którą w celu rozmiękczenia zakopywano na kilka dni pod okapem. Aby ozdobić domostwo z zewnątrz, gospodynie malowały brudzące się podmurówki domów na ciemny kolor, a następnie na całą powierzchnię nanosiły białe „packi” z wapna.

Z biegiem czasu zaczęła się zmieniać tonacja i kolorystyka malowideł. Wkraczały kolejne kolory: brąz, otrzymywany z glinki zmieszanej z węglem drzewnym i wapnem, oraz niebieski (siwy), uzyskiwany przez zmieszanie ultramaryny z rozpuszczonym w mleku wapnem.

W latach 40. XX wieku na rynku pojawiły się farby proszkowe o dużo szerszej gamie kolorystycznej, zalipańskie dziewczęta zaczęły rozwijać swoją technikę malarską, stosując coraz bardziej wymyślne wzory. Niemniej farby w proszku rozrabiane mlekiem, stosowane jeszcze w latach 70., często pod wpływem warunków atmosferycznych oraz pary w domach blakły i odpryskiwały. Pod koniec lat 70. zastąpiono je plakatówkami oraz temperą.

Jak ozdabiano domy?

biały dom, przed nim studnia. Dom i studnia zdobione motywami kwiatowymi

Przykład zalipiańskiego zdobnictwa domów - wieńce pod oknami i wokół wejścia - Lucyna Łata (Zalipie), fot. arch. MOT

wnętrze domu, obrazy święte na ścianach otoczone kwiatowymi malunkami

Przykład zalipiańskiego zdobnictwa domów – wieńce pod świętymi obrazami - Joanna Krok (Zalipie). Fot. arch. MOT

piec chlebowy - murowany biały piec ozdobiony motywami kwiatowymi

Przykład zalipiańskiego zdobnictwa domów – pomalowany piec chlebowy i naczynia kuchenne - Wanda Racia (Zalipie), fot. arch. MOT

W zdobieniu przeważały motywy kwiatowe oraz różnego typu zawijasy, przybierające formę niepowtarzalnych ornamentów. Początkowo zdobione były wnętrza domów, zazwyczaj powierzchnie wokół okien i zawieszonych na ścianach świętych obrazów, jednak stopniowo malowidła zaczęły obejmować coraz większą przestrzeń domostwa, całe ściany, piece i powały. W swoim artyzmie malarki poszerzyły pole swojej twórczości o zewnętrzne powierzchnie domostw, a następnie o budynki gospodarcze.

Z czasem ukształtowały się pewne kanony zdobienia (szczególnie budynków i pomieszczeń). Na zewnątrz kobiety malowały najczęściej tzw. „zatyłek” domu, wieńce pod oknami i wokół wejść do domów, a czasami zdarzało się, że ambitniejsze panie zdobiły wszystkie ściany domów. W środku, gdzie zazwyczaj były dwie izby, najczęściej ozdabiano tę większą. Na ścianach pod powałą malowano ornamenty o różnych kształtach, a pod obrazami świętych kompozycje wieńców. Inną formą plastyczną stosowaną w zalipiańskim zdobnictwie był tzw. „dywan”- duże malowidło na szarym płótnie lnianym albo papierze wieszane nad łóżkiem lub bezpośrednio pod obrazami. Piece chlebowe stały się kolejnym ważnym elementem zdobniczym. Malarki nanosiły na nie kolorowe ornamenty oraz większe lub mniejsze bukiety kwiatów. Dodatkowego uroku wnętrzom dodawały pomalowane naczynia kuchenne.

Podczas malowania nie stosuje się różnych odcieni tego samego koloru, ale używa się pełnych barw, kwiaty posiadają zazwyczaj obwódkę brązową, a liście czarną. Warto wspomnieć też, że Zalipie to nie tylko malowane chaty, ale również kolorowe ozdoby z papieru, tzw. pająki, o pięknej fantazyjnej formie.

 

Przykład zalipiańskiego zdobnictwa domów – dom Józefa Curyło (Zalipie), fot. arch. MOT

zbliżenie na motyw kwiatowy - maki, słoneczniki i róże

Fenomen dekoratorski w Zalipiu

Zalipianki doprowadziły do perfekcji swój warsztat malarski, ciągle poszukując nowych technik i inspiracji. U artysty malującego kościół w pobliskim Gręboszowie podpatrzyły technikę malowania oraz mieszania farb i barwników. Sława Zalipia osiągnęła apogeum w latach powojennych, gdy sztukę ludową zaczęto eksponować przy wielu oficjalnych okazjach. Zalipańskie malarki bardzo szybko i z wielkim rozmachem wróciły do tradycji  przekazywanych im przez babki i matki.

Z kim związany jest i jak wyglądał złoty okres malowania chałup w Zalipiu?

Z powojenną sławą Zalipia związane jest nazwisko Felicji Curyłowej (1903-1974) – utalentowanej malarki, dzięki której wieś uzyskała rangę artystycznego ośrodka regionu, a zalipiańskie malarki stały się „dobrem narodowym” – malowały one między innymi salę dziecięcą na statku „Batory” oraz wiele lokali handlowych i reprezentacyjnych w Warszawie, Krakowie i innych miastach Polski. Wielki autorytet Curyłowej oraz jej wpływ na organizację corocznych konkursów sztuki regionalnej przyczynił się do stworzenia legendy Zalipia jako najważniejszej malowanej wsi regionu.

Zasłużone malarki w Zalipiu

Wśród malujących zalipiańskich kobiet zaczęły się wyróżniać te, które oprócz sprytnej ręki miały bujną wyobraźnię i smak twórczy, a były to między innymi: Rozalia Ciepiela, Rozalia Dymon, Katarzyna Sierak, Felicja Mosio, Stefania Łączyńska, Maria Owca, Honorata Tarka, Bronisława Boduch, Janina Plata.

Jaka jest historia muzeum w Zalipiu?

Obecnie Zagroda Felicji Curyłowej w Zalipiu działa jako oddział Muzeum Okręgowego w Tarnowie. W 1978 roku, cztery lata po śmierci słynnej zalipianki, całe obejście wraz z działką kupiła Cepelia (Centrala Przemysłu Ludowego i Artystycznego), by pół roku później przekazać je pod opiekę tarnowskiemu muzeum. Zagrodę, czyli budynek mieszkalny, oborę i stodołę, rozmieszczone na planie litery U, postanowiono zachować w miejscu, gdzie stały za życia pani Felicji Curyłowej. W 1981 roku, aby urozmaicić muzeum, na przylegające do posesji pole przeniesiono z innej części Zalipia tzw. chatę biedniacką. Od 2018 roku nieopodal stoi też bogato zdobiona chata zalipiańskiej malarki i poetki - Stefanii Łączyńskiej. 

Opiekunką muzeum jest, mieszkająca naprzeciwko, wnuczka Felicji Curyłowej - pani Wanda Racia. Nauczona malowania przez swoją babcię, zajmuje się dziś nie tylko oprowadzaniem zwiedzających po obejściu, ale również co roku przed Bożym Ciałem odnawia zewnętrzne malowidła.

 

Chata Stefanii Łączyńskiej na terenie Zagrody Felicji Curyłowej w Zalipiu, fot. arch. MOT

Drewniana chałupa pomalowana na biało kryta strzechą. Na ścianach domu są wielobarwne kompozycje kwiatowe.

Co można podziwiać w muzeum?

 

W muzeum w Zalipiu tylko stodoła pozostała nietknięta pędzlem pani Felicji. Z kolei drewnianą, pomalowaną na żółto, szalowaną chatę zdobił ornament małych, niebieskich kwiatków, i tak jest do dzisiaj. Wchodząc do środka, w sieni możemy podziwiać malowaną wapnem i sadzą powałę. Jest to pochodzące z 1913 roku pierwsze dzieło pani Felicji; gdy je malowała, miała zaledwie dziesięć lat! Z lewej strony sieni mieści się izba biała, również z pomalowanym sufitem, na którym parę lat temu pod nadzorem konserwatora wiernie odmalowano kwiaty. Było to konieczne, ponieważ belki stropowe zaatakowały korniki i kołatki. W czasie remontu usunięto wszystkie pierwotne malowidła, a następnie odtworzono je na podstawie zachowanej ikonografii i zdjęć. Trudnego zadania podjęła się pani Wanda Racia, jak nikt znająca styl swojej babci – Felicji.

 

Dom Felicji Curyłowej, obecnie łącznie z sąsiednimi budynkami tworzący oddział Muzeum Okręgowego w Tarnowie, fot. arch. MOT

Drewniana chałupa pomalowana na żółto, z niebieskimi ramami okien.

Oprócz malunków w izbie białej możemy też obejrzeć m.in. orła wykonanego ze świerkowych łusek, ręcznie haftowany strój zalipiański i przyozdobione kolorowanymi wycinankami oleodruki z wizerunkami świętych. Z kolei po prawej stronie sieni mieści się izba czarna, w której stoi pięknie pomalowany piec chlebowy, są tu też kafle włocławskie i regionalna ceramika. Na ścianach można podziwiać malowany w kwiaty długi dywan, a w oknach ręcznie robione pergaminowe firanki. Cały dom pełen jest prac pani Felicji, ozdobiony jest papierowymi wycinankami i kwiatami z bibuły. W oborze przerobionej na salę wystawowo-warsztatową prezentowane jest malarstwo miejscowych artystek. W stodole powstała imponująca wystawa dawnych sprzętów rolniczych.

Fenomen malowanych miejscowości ukazuje film:

 

Materiał z audiodeskrypcją

Swoją pasja dzielą się dwie zalipiańskie malarki - Barbara Rachmaciej oraz Janina Kruk. Obie zostały laureatkami 55 konkursu “Malowana Chata”.

Jakie funkcje pełni Dom Malarek w Zalipiu?

W Domu Malarek, będącym siedzibą Gminnego Ośrodka Kultury, działa zespół pracowników na czele z panią dyrektor Wandą Chlastawą, który dba, aby tradycje malowanek zalipiańskich nie zaginęły, a Zalipie było  znane, doceniane i przyciągało turystów. Miejscowe twórczynie ludowe postarały się, by okazały budynek położony w centralnej części malowanej wioski wpisał się w jej charakter i zachwycał zarówno turystów, jak i mieszkańców pięknem motywów kwiatowych. 

Kaplica św. Błażeja w kościele w Zalipiu, pomalowana przez miejscowe malarki, fot. Kamil Bańkowski

małe pomieszczeniem, pod ścianą środkową stół, na nim Pismo Święte i świece. Ściany i sufit ozdobione motywami kwiatowymi

Ręka malująca kwiaty na drewnianej deseczce.

Warsztaty malowania wzorów kwiatowych w Domu Malarek w Zalipiu, fot. arch. MOT

Spośród trafnych pomysłów ośrodka, związanych z promowaniem sztuki zalipiańskiej, wyróżnia się pomalowanie na nowo kościoła parafialnego pw. św. Józefa w Zalipiu przez zalipiańskie malarki. Świątynia z szarego i smutnego obiektu stała się miejscem, w którym nie tylko można się pomodlić, ale także zachwycić przepięknie skomponowanymi motywami nawiązującymi do lokalnej tradycji. Warto zwrócić uwagę zwłaszcza na kaplicę św. Błażeja, ozdobioną nie tylko malowidłami, ale także kwiatami z bibuły. Ołtarz (skrzynia pomalowana przez Felicję Curyłową) przykryty został obrusem haftowanym w zalipiańskie wzory kwiatowe. W kaplicy można zobaczyć także ornaty z kwiatowymi motywami.

Zarówno Zagroda Felicji Curyłowej, jak i Dom Malarek w swojej ofercie edukacyjno-artystycznej od wielu lat z dużym powodzeniem prowadzą warsztaty dla dzieci i młodzieży, sławiąc tradycje zdobnicze Zalipia.

 

 

 

 

 

 

W jakich miejscowościach napotkamy na malowane domy?

Dziś w Zalipiu zachwyca różnorodność wzorów. Warto się im przyjrzeć - z łatwością dostrzec można, że każda z malarek ma swój własny styl i ulubione motywy, a jej prace wyróżniają się spośród innych kompozycją bukietów, wyglądem kwiatów oraz kolorystyką. Warto też wspomnieć, że tradycja malowania budynków nie ogranicza się jedynie od Zalipia. Malowane zabudowania możemy zobaczyć w Podlipiu, Niwkach, Kuziu, Ćwikowie, Pilczy Żelichowskiej, Świebodzinie, Dąbrówce Gorzyckiej, Zapasterniczu oraz Kłyżu. Tradycja nadal przekazywana jest z pokolenia na pokolenie, malowania kwiatowych wzorów chętnie podejmuje się część młodych mieszkanek Zalipa i okolic. Dziś coraz częściej malują także mężczyźni.

 

Kim była Curyłowa? 

Sama uważała się przede wszystkim za artystkę-ludową — malarkę. Od młodych lat trudniła się malarstwem i haftem, uprawiając swą artystyczną działalność z dużym talentem. Od Niej właśnie w połowie okresu międzywojennego, nabywał Tadeusz Seweryn malowanki i hafty, które dziś stanowią cenną kolekcję w zbiorach Muzeum Etnograficznego w Krakowie. Felicja Curyłowa wraz z Rozalią Zaród i Marią Janeczek malowały w roku 1939 izbę zalipiańską w nie istniejącym dziś, bo zniszczonym przez okupanta, Muzeum Ziemi Krakowskiej w Krakowie.

Czym zajmowała się Felicja Curyłowa?

Rozmiłowana w swej sztuce nie przerwała Curyłowa działalności malarskiej w czasie wojny. Jednakże dopiero w Polsce Ludowej bogata osobowość Curyłowej znalazła pełne pole do działania. Na przestrzeni minionych trzydziestu lat Curyłowa — malarka, której wykształcenie kończyło się zaledwie na umiejętności czytania i pisania, zmieniła się w pełną poświęcenia działaczkę społeczną. Ona to była bezpośrednią organizatorką wszystkich odbywających się w Zalipiu konkursów na malowanki ścienne. Ona zjednoczyła malarki zalipiańskie w stowarzyszenie pod nazwą „Wieś tworząca”. Pod Jej dowództwem wyszły malarki poza opłotki Zalipia, malując swe kwiaty w Lublinie na wystawie 10-lecia (pawilon roślin przemysłowych), w Warszawie na Starym Mieście (strop w sklepie Desy), na statku „Batory" (bawialnia dziecięca). Z Nią porozumiewała się dyrekcja Instytutu Wzornictwa Przemysłowego, gdy zapraszała zalipiańskie malarki do pracy w zespołach projektujących wzory dla przemysłu tekstylnego oraz malujących włocławskie fajanse.

W Zalipiu pełniła Curyłowa trudną rolę pośrednika między malarkami a szerokim światem. Przy Jej udziale i pomocy przeprowadzały tu swoje akcje powiatowy i wojewódzki Wydział Kultury i Cepelia. Dzięki Jej aktywnemu współudziałowi udało się reaktywować wspaniałe czerwono-czarne hafty, charakterystyczne dla dąbrowskiego Powiśla. Ona była organizatorem wszelkich prac wykonywanych przez zalipiańskie malarki poza swą wsią. A prac takich w ostatnim 20-leciu było mnóstwo. Jako prezes stowarzyszenia „Wieś tworząca” wywalczyła dla Zalipia elektryfikację wsi o wiele lat wcześniej niż to było przewidziane w planach. Jako radna gromadzka, a później i powiatowa, przyczyniła się wydatnie do budowy dróg w Zalipiu, które dawniej tonęły w błocie, i do niezbędnej, na tych podmokłych terenach, melioracji gruntów.

O gościnny dom Curyłowej musiał zaczepić każdy, kto zwiedzał Zalipie lub chciał coś załatwić z zalipiańskimi malarkami. Do niej zjeżdżały autobusy pełne młodzieży, którą niestrudzenie oprowadzała po wsi.

W związku ze swą działalnością społeczną i artystyczną otrzymała sporo różnych nagród, odznaczeń, z których na pierwszym miejscu wymienić należy Srebrny, a następnie Złoty Krzyż Zasługi.

Zmarła w Zalipiu 4 maja. Śmierć nie stanowiła dla niej niespodzianki. Przygotowywała się do niej spokojnie i metodycznie, jak przystało dobrej gospodyni. Podzieliła więc między członków rodziny swój majątek, zagrodę, dom, pole, żywy inwentarz; opiekę nad malaturami i ich konserwację poleciła 14-letniej wnuczce, Wandzi Wojtyto, która zapowiada się na doskonałą malarkę

Źródło: Felicja Curyłowa we wspomnieniach prof. Romana Reinfussa, opublikowanych w Polskiej Sztuce Ludowej w 1974 roku
 

 

Konkurs „Malowana Chata”

Po badaniach etnograficznych, którymi kierował dr Roman Reinfuss, w 1948 roku przeprowadzono pierwszy konkurs na malowane izby oraz malowanki na papierze dostarczone do Domu Ludowego w Podlipiu. Ponieważ zalipianki były najliczniejszą grupą, która wzięła udział w zmaganiach, w 1965 roku konkurs przeniesiono do Zalipia i tak jest do dziś. Zalipie żyje kulturą i piękną malowaną tradycją. 

Na czym polega konkurs „Malowana Chata”?

W ramach corocznego konkursu pn. „Malowana Chata”, organizowanego przez Muzeum Okręgowe w Tarnowie i Dom Malarek w Zalipiu, który odbywa się w ściśle określonym czasie, tj. w piątek, sobotę i niedzielę po Bożym Ciele, zagrody malowane są od nowa przy zachowaniu wybranych elementów starej malatury, a odwiedzająca je komisja ocenia i przyznaje nagrody pieniężne za wrażenia artystyczne, wkład pracy, nowatorstwo, oryginalność oraz nawiązanie do tradycji.

Jaki cel ma konkurs „Malowana Chata”?

Konkursy na malowane chaty stały się już wieloletnią tradycją i wizytówką całego regionu. Ich zasadniczym celem jest utrzymanie i rozwój tradycji zdobienia domów i budynków gospodarczych charakterystycznymi motywami kwiatowymi. Warto wspomnieć, że jest to najdłużej trwający konkurs w zakresie sztuki ludowej w Polsce. Co roku bierze w nim udział ok 100 osób! Są to często wielopokoleniowe rodziny: babka, matka i wnuczęta.